Piechociński: Dobry PiS, to PiS w opozycji
Wbrew zapowiedziom, w niektórych powiatach i gminach Polskie Stronnictwo Ludowe powołuje koalicję z Prawem i Sprawiedliwością. Mała niekonsekwencja?
Janusz Piechociński: To wynika z doświadczeń z dotychczasowej współpracy na poziomie powiatów i gmin. Ostatnia kampania opierała się na silnej polaryzacji PiS – PO. Tymczasem w powiecie piaseczyńskim z powodzeniem rządziła koalicja PO – PiS, zawarta po to, by wyeliminować ludzi związanych z PSL. To się na poziomie gmin i powiatów zdarza.
I „zdarzyło się”, że PSL, którego lider deklaruje, że żadnej współpracy z PiS nie będzie, zawiera koalicję z partią Jarosława Kaczyńskiego w powiatach i gminach?
Pamiętajmy, że mamy w Polsce ponad 300 powiatów, ponad 2 tysiące gmin. Są różne doświadczenia we współpracy wzajemnej. Tam, gdzie działacze PiS i PSL nie nadepnęli sobie jakoś na odcisk, mogą współpracować. Pamiętajmy też, że są takie powiaty, gdzie weszły do rady trzy ugrupowania, ale aby utworzyć stabilną większość współpracować muszą ze sobą wszystkie.
No dobrze, ale Władysław Kosiniak-Kamysz wyraźnie zapowiedział, że żadnych koalicji z PiS nie będzie?
Tak, ale dotyczy to sejmików – czyli najbardziej upolitycznionej części samorządu. Tam zasada jest jasna – „dobry PiS, to PiS w opozycji”. Chodzi zarówno o brutalne ataki na PSL przed wyborami, jak i działania już po wyborach. PiS swoim zwyczajem rozpoczął bowiem „łowy”, to znaczy poszukiwanie radnych PSL, których można by było „podkupić” i przejąć dla potrzeb Prawa i Sprawiedliwości. Region, gdzie rządzi młody marszałek na czele koalicji PO – PiS – PSL, jak było przed laty w Świętokrzyskiem, to już niestety historia. Polityka stała się dramatycznie wulgarna i chamska. A ci, którzy wygrali wybory w 2015 roku pokazują to nie tylko w Sejmie niestety.
Alternatywą dla PiS-u ma być Koalicja Obywatelska. Antoni Mężydło, poseł PO w naszym portalu przekonywał, że doskonałym rozwiązaniem byłoby poszerzenie KO o PSL. Bo po pierwsze – byłaby to ta „konserwatywna kotwica” w tej koalicji, po drugie – szanse na pokonanie PiS znacząco by wzrosły. Przewiduje Pan poszerzenie koalicji o stronnictwo?
Wciąż zasiadam we władzach PSL, jestem jednak poza głównym nurtem tej bieżącej polityki. I patrzę na to wszystko trochę inaczej.
Inaczej, czyli jak?
Martwi mnie, że rozpętuje się dyskusje o tym, co się wydarzy w wyborach europejskich, co się wydarzy w wyborach parlamentarnych. Tymczasem wszystkim potrzebna jest refleksja nad tym, dokąd doszło życie publiczne w naszym kraju. Te podziały wśród polityków, ale też w narodzie. Jak to stało się, że w stulecie niepodległości Polski nie potrafimy tego święta obchodzić razem. Jakieś wyspowe czczenie rocznic, promowanie tylko swoich liderów, tylko swoich twórców. Kampania stała się codzienna, zakończyła się do samorządu, to już mamy kampanię do parlamentu. W piersi powinny też się uderzyć, ośrodki badania opinii.
Dlaczego?
By przeprosić i zrobić coś, żeby przestać kompromitować metodologię socjologiczną. Poza tym uważam, że w polskiej polityce partyjnej jest potrzebna głębsza refleksja.
To znaczy?
To znaczy, że liderzy powinni przestać jeździć do swojego zaplecza by je mobilizować, ale powinni jeździć tam po to, by z tym zapleczem rozmawiać. O wyzwaniach, które stoją przed Polską. Niedługo będziemy pod wrażeniem sześćset którejś tam inicjatywy jednoczenia lewicy, emocjonować się będziemy nową polaryzacją na Polskę kościelną i antykościelną. Informacjami, że jakiś sędzia coś ukradł, więc cała kasta jest zła. Że jakiś ksiądz okazał się pedofilem, to już ma to stanowić o obrazie całego Kościoła. Na tym etapie jesteśmy. To jest dramatyczne, bo rozjeżdża w Polsce jakiekolwiek więzi społeczne. I po wyborach musimy te rany jakoś zasklepić.
Na czym to „zasklepianie” miałoby polegać?
Moich kolegów zachęcam, by jak Polska długa i szeroka, zanim zaczną przygotowywać partię na wybory, pojeździli po Polsce, porozmawiali z ludźmi, wsłuchali się w ich potrzeby. Szczególnie, że jest jeszcze jeden problem.
Jaki?
Dobra koniunktura na świecie dla Polski i Polaków się kończy. I nie chodzi tu tylko o wojny handlowe, ostatnie wyniki strefy Euro. To także coraz gorsze sygnały z gospodarek krajów europejskich, będących głównym odbiorcą naszego eksportu. To wreszcie konsekwencje tej, czy innej wersji Brexitu. Jesteśmy też w gigantycznej fazie impulsu inflacyjnego. Czekają nas drastyczne podwyżki cen gazu, energii. Konsekwencje odczują nie tylko gospodarstwa domowe, ale cała gospodarka.
Na razie mamy koniunkturę.
Trzeba sobie to jasno powiedzieć – PiS wygrał w 2015 roku wybory w warunkach rosnącej koniunktury gospodarczej. Teraz, w trzecim roku rządzenia, źródła tej koniunktury zaczynają dramatycznie się wyczerpywać. A ponieważ płace i socjał wyprzedzają zdecydowanie wydajność pracy, wchodzimy w fazę utraty części segmentów, firm, całych branż. Do tego wchodzimy też w fazę utraty zdolności konkurencyjnych w gospodarce europejskiej, czy światowej. Jeśli do tego dodamy dramatycznie niskie inwestycje w skali polskich przedsiębiorstw, to widzimy, że można i należy pogadać o czymś zupełnie innym, niż bieżąca polityka.
Wróćmy jednak właśnie do bieżącej polityki. Szykuje się jednak maraton wyborczy – eurowybory, elekcja parlamentarna, potem wybory prezydenckie. Chyba nie sprzyja to pojednawczym rozmowom?
Denerwuje mnie to, że polityka przestała być pokorna w sensie wewnętrznej analizy, a dużo jest tupeciarstwa, wazeliniarstwa. W najbliższych miesiącach czeka nas odgrzany taki jeszcze ostrzejszy spór PiS – Antypis. Obie strony do tego wytrwale dążą. Opozycja, ale też władza, trzymająca się kurczowo prawej ściany, by czasem nie dopuścić po tej stronie do powstania jakiejś prawicowej alternatywy. Jeżeli dodamy do tego jeszcze, że podobnie jak świat polityki pęknięty i podzielony jest świat mediów, to to rozjeżdżanie się więzów społecznych i narodowych będzie dramatycznie się nasilać. Dla wszystkich mam więc radę – panowie, wyhamujmy, zjedźmy na pobocze, wyjmijmy kawę i porozmawiajmy. Bo nawet ten kto wygra następne wybory, wobec trudnych wyzwań, które będą czekać przyszłą władzę, może w ostatecznym rachunku ponieść klęskę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.